#6 — Cykle i trendy w IT, czyli jak przewidzieć przyszłość

W tym odcinku dowiesz się jak odnaleźć się w gąszczu ciągle zmieniających się trendów w IT, gdzie szukać inspiracji w zakresie technologicznych nowinek i czy aby odnieść sukces trzeba być w awangardzie, czy też jak to się teraz mówi – być early adopterem.

💡
Spodobał Ci się ten odcinek? Zasubskrybuj mój podcast na swojej ulubionej platformie i podziel się nim ze znajomymi!

Transkrypcja odcinka

Cześć, nazywam się Krzysztof Rychlicki-Kicior i witam cię serdecznie w podcaście „Software z każdej strony”, w którym dowiesz się, jak łączą się ze sobą świat biznesu i IT.

To jest odcinek 6. „Cykle i trendy w IT, czyli jak przewidzieć przyszłość”. W tym odcinku dowiesz się, jak odnaleźć się w gąszczu ciągle zmieniających się trendów w IT, gdzie szukać różnego rodzaju inspiracji w zakresie technologii, rozmaitych technologicznych nowinek, a także czy aby odnieść sukces, trzeba być koniecznie w awangardzie, trzeba być awangardowym czy też – jak to się mówi tak bardziej branżowo – być tak zwanym early adopterem, czy też można spokojnie poczekać.

Ze swojej strony mam pewne doświadczenia, które, można żartobliwie powiedzieć, uprawniają mnie do takich rozmów, ponieważ trend aplikacji mobilnych, urządzeń mobilnych jest trendem, w którym uczestniczę w zasadzie od początku istnienia aplikacji mobilnych. Jeszcze w czasach sprzed pierwszego iPhone’a, przed premierą pierwszego iPhone’a, czyli lata 2004-2005, miałem przyjemność napisać najprawdopodobniej pierwszą polską książkę o tworzeniu aplikacji na urządzenia mobilne, jeszcze na takie stare telefony z ery przed smartfonowej. I potem oczywiście dalej uczestniczyłem w tym trendzie, tak że można powiedzieć, że w tym zakresie byłem bardzo wczesnym adopterem. No i oczywiście ten trend dalej jest przeze mnie eksplorowany, wciąż uczestniczę w procesie tworzenia, rozwoju różnych aplikacji mobilnych, już nieco w innej roli z reguły, ale wciąż jest to bardzo ważny ciekawy dla mnie obszar. Zacznę tak trochę nietypowo od nawiązania kulturowego, bowiem chyba każdy zna filmową trylogię „Powrót do przyszłości”. Skądinąd myślę, że jest to jeden z ulubionych cykli wśród członków branży IT. I w tejże trylogii, w drugiej odsłonie – tu uwaga, spoiler, jeżeli ktoś jeszcze nie widział – widzimy właśnie konsekwencje posiadania informacji z przyszłości w taki sposób najbardziej bezpośredni. Główny rywal bohatera, czyli Marty’ego McFly’a, Biff Tannen dzięki wiedzy, którą uzyskuje od siebie samego z przyszłości, jest w stanie uzyskać ogromne bogactwo, dzięki takiej małej książeczce, almanachowi z wynikami rozgrywek sportowych. Jest to oczywiście dość skrajny przykład posiadania wiedzy na temat przyszłości i możliwości komercjalizacji takiej wiedzy, natomiast prawda jest taka, że w zupełnie rzeczywistym świecie również można wiedzę na temat przyszłości i możliwość zarobienia na niej strywializować chyba jeszcze bardziej. Na dobrą sprawę, jeżeli ktoś chce zarobić spore pieniądze, wystarczy umiejętnie klikać dwa przyciski w oprogramowaniu, w oprogramowaniu do handlu, chociażby, na Forexie, czy na giełdach, ale na Forexie można to zrobić teoretycznie dużo szybciej. Jeżeli wiemy, kiedy dany instrument finansowy, na przykład eurodolar, kupić, a kiedy sprzedać, to w krótkim czasie jesteśmy w stanie zarobić naprawdę sporo. Naturalnie, proszę, nie traktujcie tego jako jakiejś kryptoreklamy takich aplikacji do Forexu czy do handlu, bo prawda jest taka, że zarabiają nieliczni. Mówi się o 5% osób, które potrafią zarobić na tego rodzaju platformach. Ja, niestety, dawno, dawno temu dołączyłem do tej drugiej, dużo liczniejszej grupy osób, którym się nie powiodło, aczkolwiek koniec końców duża ilość wiedzy, doświadczenia, które uzyskałem wtedy, pozwoliły mi potem uczestniczyć w procesie tworzenia aplikacji do handlowania na takim rynku, co przełożyło się na ciekawe projekty i kontrakty dla Makimo, więc można powiedzieć, że odkułem się później, natomiast nie znając przyszłości, nie mając daru przewidywania, nie byłem w stanie, też bez odpowiedniej wiedzy i doświadczenia, na takim rynku zarobić.

Zostawiając już nieco na boku te bardzo specyficzne przykłady z kultury i z życia codziennego, nie da się ukryć, że prawdziwą sztuką i zarazem szansą na zarobieni naprawdę dużych pieniędzy jest trochę inny dar przewidywania, a mianowicie przewidywanie tego, co wydarzy się w biznesie, w przemyśle, w funkcjonowaniu społeczeństw. A schodząc na poziom może trochę bardziej taki szczegółowy, konkretny i związany z oczywiście branżą IT, niezwykle przydatna jest umiejętność przewidywania kierunku rozwoju branży, tudzież konkretnych technologii, a czasami nawet kolejnych nowinek związanych z wypuszczaniem na rynek najnowszych modeli popularnych smartfonów.

No i właśnie – im węższy i im bardziej wyspecjalizowany jest obszar, o którym mówimy, tym teoretycznie powinno być łatwiej. Chociażby właśnie w kwestii smartfonów. Jeśli chodzi o najnowsze modele iPhone’ów, których wypuszczenie na rynek, nie da się ukryć, wiąże się z różnymi spekulacjami. Przecieki na temat nowych modeli potrafią pojawić się nawet rok przed premierą. Natomiast nie jest to de facto prawdziwe przewidywanie. W końcu przygotowanie nowego modelu iPhone’a wiąże się z pracą wielu osób z wielu firm, nie tylko przecież Apple i wiele osób w procesie produkcyjnym wie, co się dzieje, więc tak naprawdę nie mówimy tu o typowym przewidywaniu, co raczej o kontrolowanych bądź nie przeciekach z procesu produkcyjnego. Mamy więc z jednej strony taki trochę model szklanej kuli, próbę przewidywania przyszłości z niczego, chciałoby się rzecz. Z drugiej strony, kwestie informacji, które de facto są na rynku. I oczywiście próba przewidywania trendów tak naprawdę jest czymś pomiędzy. Wynika to z faktu, że różne podmioty, czasami od pojedynczych osób wpływowych, takich – można by powiedzieć – influenserów, chociaż to może słowo nie ma najlepszych konotacji, ale osób po prostu o istotnej opinii w branży. Od takich osób, przez firmy, przez organizacje czy nawet wręcz konsorcja skupiające część jakichś istotnych branż, wszystkie te podmioty mogą starać się przedstawiać nowe koncepty, nowe technologie, produkty czy też usługi, licząc na to, że takie produkty, usługi, technologie po prostu się przyjmą. Z reguły są to procesy o wiele bardziej złożone, zniuansowane niż chociażby, jak to miało miejsce w przypadku premiery iPhone’a, gdzie na scenę wyszedł Steve Jobs w swoich kultowych dżinsach i w swoim czarnym golfie, pokazał światu iPhone’a i można powiedzieć – szaleństwo się zaczęło. I w zasadzie za tym wydarzeniem, no, może nie od razu, ale w perspektywie kilku lat powstał zupełnie nowy sektor technologii. Choć jednocześnie warto zwrócić uwagę, że iPhone czysto od strony technicznej nie był urządzeniem, które wprowadzało, wdrażało kompletnie nowe rozwiązania technologiczne, bo przecież na rynku istniały takie urządzenia, jak palmtopy, a nawet palmfony czyli urządzenia w zasadzie o podobnych funkcjach, co smartfon, ale niewypromowane, nieprzedstawione w taki specyficzny, nowoczesny sposób.

Natomiast, no właśnie, to z reguły nie jest tak, że mamy jedno wydarzenie i następuje od razu boom. Dużo częściej mamy do czynienia z szeregiem następujących po sobie działań. Czasem skoordynowanych, wynikających chociażby właśnie z porozumień pomiędzy licznymi firmami, organizacjami, a czasami po prostu związanych z nabieraniem trakcji przez jakiś pomysł, wypowiadaniem się coraz większej liczby osób i podmiotów właśnie w zakresie jakiejś technologii. Czasami jest też tak – i można powiedzieć, że chociażby w przypadku tego rzeczonego iPhone’a, moim zdaniem to właśnie taka sytuacja miała miejsce – że choć technologia wcale nie jest zupełnie nowa, to nowe są warunki, w których ta technologia się znajduje. Warunki na przestrzeni lat się zmieniają i zwłaszcza w branży IT mają one kluczowe znaczenie. Zupełnie prostym przykładem jest chociażby kwestia takiego serwisu, jakim jest YouTube. Pomysł na YouTube nie jest wcale jakiś specjalnie skomplikowany. Jest to po prostu serwis, w którym można publikować nagrane video. Natomiast przez wiele lat nie było sensu wdrażać takiej usługi, ponieważ warunki techniczne, no, konkretnie dostęp do Internetu, nie był po prostu na tyle powszechny i na tyle szybki, żeby miało to sen. Natomiast w drugiej połowie pierwszej dekady tego stulecia, lata 2005-2010, te warunki się zmieniły i po prostu obecność YouTube’a, jego popularność zaczęła mieć sens. Taki serwis zaczął mieć sens i można było go bez problemu rozwijać. YouTube jest zresztą takim bardzo jaskrawym przykładem, ale warto zwrócić uwagę, że w ogóle popularność aplikacji internetowych, w szczególności tych webowych, czyli działających w przeglądarkach internetowych, niezwykle eksplodowała właśnie w tym okresie mniej więcej w latach 2005-2007 i później. A jest to o tyle ciekawe i godne analizy, że przecież usługa www powstała na początku lat 90. i w Internecie można było odwiedzać strony właśnie od wtedy. Natomiast nie da się ukryć, że lata 90. i jeszcze początek tego stulecia to trochę funkcjonowanie Internetu w trybie, jak to czasem mówię studentom, rozbudowanej telegazety. Czasami trzeba wyjaśnić, czym była i chyba jeszcze jest nadal telegazeta, natomiast prawda jest taka, że wczesne strony internetowe to był tekst, hiperłącza, czasem jakaś grafika. Natomiast przede wszystkim były to też treści przygotowywane przez webmasterów, brakowało tam informacji, danych, treści generowanych przez samych użytkowników.

To, że z biegiem czasu doszło do tej, no, można powiedzieć rewolucji właśnie w drugiej połowie pierwszej dekady naszego stulecia, to efekt kilku odrębnych czynników. Przede wszystkim coraz więcej osób zaczęło mieć w domu komputery. Tutaj zwrócę uwagę, że ta rewolucja zaczęła się jeszcze przed pojawieniem się smartfonów. Oczywiście, obecność komputerów to jedno, ale zdecydowanie, myślę, jeszcze ważniejszą kwestią był rozwój infrastruktury telekomunikacyjnej, sieciowej, bo choć Internet można było mieć i w latach 90., a modemy nie były nigdy jakoś specjalnie drogie, to sama obecność modemu to było za mało. Konieczne było połączenie z Internetem. I znowu – chociaż wystarczyło mieć połączenie telefoniczne w domu, co faktycznie myślę, że większość gospodarstw domowych miała, to sam dostęp był niestety płatny za tak zwany impuls, pamiętam nawet, że były impulsy trzy- i sześciominutowe, w zależności od pory dnia. Każdy taki impuls, przynajmniej kiedy ja korzystałem, to kosztował chyba 35 groszy. No, biorąc pod uwagę jeszcze bardzo niską prędkość, nie dawało to szans na uzyskanie jakiegokolwiek komfortowego sposobu połączenia, korzystania z Internetu. Co ciekawe, przynajmniej pod koniec lat 90. pojawiały się już opcje stałego dostępu do Internetu, były też sieci osiedlowe, natomiast były to opcje niedostępne powszechnie lub bardzo drogie, tak że internetyzacja postępowała powoli. Dopiero tak naprawdę czasy Neostrady. Nawet powstawały memy z dziećmi Neostrady, czyli osobami, które pierwszy raz otrzymały dostęp do Internetu w taki bardziej szeroki sposób. To mniej więcej ta epoka właśnie popularyzacji Neostrady sprawiła, że w polskim przynajmniej Internecie pojawiło się znacznie więcej użytkowników, a co za tym idzie, tworzenie aplikacji internetowych zaczęło mieć coraz większy sens.

Trzecim czynnikiem, no, może nie aż tak istotnym, jak te dwa wcześniejsze, można powiedzieć, infrastrukturalne, ale z mojej technologicznej strony jest to także moim zdaniem czynnik bardzo istotny, jest spopularyzowanie techniki zwanej w branży jako AJAX, właśnie związanej z tworzeniem aplikacji webowych. Dawniej, jak już wspomniałem, strony internetowe działały trochę na zasadzie telegazety, czyli wprowadzało się jakiś adres, przeglądarka ładowała daną stronę. Można było z tej strony skorzystać, ale w zasadzie każde inne działanie wiązało się z przejściem na inną stronę. Przy stronach o charakterze informacyjnym to może nie był duży problem, ale jeżeli na przykład byliśmy w jakimś prostym sklepie internetowym nawet, to dodanie produktu do koszyka czy zmiana liczby sztuk danego produktu w koszyku wiązała się z przeładowaniem całej strony w przeglądarce, co oczywiście zajmowało czas. Jeżeli strona byłą złożona, to trzeba było znaleźć miejsce, w którym jesteśmy na tej stronie. Jednym słowem, nie było to zbyt dobry user experience, chociaż w tamtych czasach jeszcze dużo o UXie się nie mówiło.

Wtedy nawet niespecjalnie zastanawiano się nad obejściem tego problemu, bo po prostu tak było i niejako ludzie byli z tym pogodzeni. Natomiast AJAX jest właśnie świetnym przykładem pewnego trendu, pewnej techniki, która pojawiła się nieco oddolnie, bo jeszcze pod koniec lat 90. Microsoft, co ciekawe, i to w przeglądarce Internet Explorer, powszechnie uznawanej za niezbyt dobre rozwiązanie technologiczne, wprowadzono pewien drobny mechanizm, on nosił taką nazwę XMLHttpRequest i była to technologia tak zwana ActiveX. Wprowadził mechanizm, który pozwalał na komunikację takiej strony internetowej z serwerami stron internetowych w tle. To rozwiązanie na początku było stosowane w bardzo niewielu aplikacjach, bo było też ograniczone do przeglądarki Microsoftu, natomiast zauważono, że połączenie tej technologii z językiem programowania JavaScript, z formatem danych wówczas popularnym XML, choć obecnie stosuje się też inne formaty, i połączenie tego jeszcze z możliwościami przeglądarek internetowych, daje możliwość właśnie tworzenia aplikacji w sposób znacznie bardziej responsywny, w którym chociażby dodanie takiego produktu do koszyka czy wykonanie jakiejś operacji na stronie internetowej nie wymusza przeładowania całej strony. I wszystko to sprawiło, że tworzenie nowoczesnych, użytecznych aplikacji webowych, aplikacji działających w przeglądarce, stało się o wiele prostsze i o wiele bardziej przyjazne dla użytkowników. Dlatego też to jest taki świetny przykład, który pokazuje, że czasami nawet wręcz trudno mówić o jakiejś inicjatywie związanej z forsowaniem technologii, tylko po części, można powiedzieć, oddolnie, są wdrażane pewne rozwiązania, w branży IT okazuje się, że pojawia się jakiś koncept, który po prostu zwiększa jakość aplikacji, poprawia doświadczenie użytkownika i wszyscy, praktycznie wszyscy, zaczynają go po pewnym czasie stosować.

Te trzy przytoczone argumenty pokazują, dlaczego jeszcze przed takim naprawdę masowym spopularyzowaniem smartfonów ludzie, użytkownicy komputerów, zaczęli korzystać z aplikacji webowych, wyszukiwarek, aplikacji pocztowych, aplikacji typu e-commerce, aplikacji biznesowych czy nawet gier. Tak że jeżeli chcesz znaleźć perspektywiczne tematy, które mogą w pewnym momencie stać się wyraźnymi trendami, warto szukać dojrzałych, rozwiniętych obszarów, ale takich, które nie są jeszcze w pewien sposób nasycone istniejącymi rozwiązaniami. Warto być tam, gdzie są już inni, natomiast gdzie ewidentnie można znaleźć jeszcze pewne nierozwiązane wyzwania czy technologiczne problemy i w których jest potencjał na wykrojenie sobie swojej własnej niszy. Pamiętajmy, że nawet tacy giganci jak Facebook czy Google, nie byli pierwszymi bytami, pierwszymi podmiotami na rynku. Były przecież inne wyszukiwarki czy serwisy społecznościowe, ale w ich przypadku poza dobrym produktem była to kwestia również odpowiedniego timingu, wyczucia czasu, no i też oczywiście właściwie przeprowadzona strategia ekspansji. I pewnego rodzaju też wyróżnik technologiczny. To zwłaszcza w przypadku Google, który oczywiście był pierwszą wyszukiwarką, która tak naprawdę dawała wyniki zupełnie lepszej, dobrej jakości w oparciu o ich autorski algorytm o nazwie Pagerank.

Kończąc ten odcinek, pozwolę sobie jeszcze wspomnieć o moich ulubionych źródłach inspiracji. Z polskich źródeł jest to Infuture Institute, czyli Natalia Hatalska z zespołem, czyli ekipa, która zajmuje się trendami nie tylko ze świata technologii, ale tak naprawdę i społeczeństwa, innowacji, zdrowia, demografii i, co ważne, też relacji pomiędzy nimi, bo trudno tutaj te tematy rozpatrywać zupełnie osobno, wręcz byłoby to niewskazane. Jest to, można powiedzieć, wszystko to, co istotne z perspektywy początkującego jasnowidza. Drugim ważnym źródłem jest firma Gartner, która zajmuje się, no, już takim można powiedzieć, doradztwem, consultingiem dla dużych i bardzo dużych firm, natomiast część informacji publikują też w kanałach otwartych i tutaj pojawiają się często ich tak zwane Hype Cycle, w różnych obszarach, natomiast niewątpliwie tym interesującym obszarem jest przegląd trendów technologicznych umiejscowionych na takiej ichniejszej specjalnej krzywej, która zaczyna się, można powiedzieć, w niskim obszarze gwałtownie rosnącym, czyli jest to tak zwany Innovation Trigger, obecnie, to znaczy w zeszłorocznym raporcie wspomniano chociażby o augmented design, AI augmented design, czyli takim projektowaniu wspomaganym przez sztuczną inteligencję. Później, kiedy docieramy już do góry, to mamy tak zwany Peak of Inflated Expectations, czyli szczyt oczekiwań nieco rozdmuchanych i teraz właśnie w zeszłym roku była mowa o NFT. Później na wykresie spadamy z tego wysokiego konia, mamy Throw of Disillusionment, czyli takie koryto rozczarowania, kiedy te technologie po początkowym okresie fascynacji okazuje się, że nie są uniwersalnym rozwiązaniem problemów naszego świata, ale po osiągnięciu tego dołka, minimum, następuje Slope of Enlightenment, czyli taki powolny wzrost, ponowny, ale już powolny tym razem wzrost popularności, wreszcie Plateau of Productivity, czyli obszar, w którym technologia po prostu jest używana tam, gdzie ma to sens i przynosi faktyczne korzyści organizacjom. Naturalnie nie każda technologia przechodzi przez te wszystkie kryteria. Może się okazać, że niektóre z tych technologii po prostu nie sprawdzą się w biznesie i niektóre z tych informacji, oczywiście też nie są publikowane, bo są przeznaczone dla klientów Gartnera, ale mimo wszystko jest to dość ciekawe źródło informacji, które zwłaszcza w połączeniu z innymi źródłami, z innym inspiracjami, może dać pewien wgląd w to, co się będzie działo. Choć na co dzień staram się korzystać z różnych źródeł, to przede wszystkim przez te wszystkie lata staram się rozwijać w sobie, kształtować taki niezależny, wewnętrzny – można powiedzieć – głos czy też opinię, zgodnie z którą będę postępować, bo wiadomo, że czasami trzeba pójść, wbrew temu, co mówi rynek, stare powiedzenie, już takie wyświechtane trochę, że kiedy taksówkarz mówi ci, że warto zainwestować w jakąś spółkę na giełdzie czy też że inwestuje na giełdzie, to znaczy, że trzeba już z tej giełdy się wycofać. Zawsze uważałem, że to trochę dyskryminuje taksówkarzy, jakby nie mogli inwestować, ale wiadomo, o co chodzi. Trzeba uważać. Jeżeli wszyscy czymś się fascynują, to faktycznie ryzyko przegrzania danego tematu jest istotnie spore.

I tak na koniec tego podsumowania ja staram się trzymać zasady też stosowanej często na rynku akcji, na giełdzie, chociażby przez Warrena Buffeta, czyli jak już zdecyduję się na jakiś trend, podążać czy też rozwijać się w jakimś kierunku, raczej trzymam się tego wyboru. Oczywiście może on w jakiejś perspektywie ulec zmianie, natomiast staram się nie skakać z kwiatka na kwiatek, bo oczywiście orientacja w tym, co dzieje się obecnie na rynku jest ważna, znajomość trendów jest ważna, no to trudno być specjalistą od wszystkiego. Dlatego myślę, że w tej pogoni za trendami warto wybrać taki kierunek, w którym po pierwsze jest szansa na uzyskanie pewnej specjalizacji, po drugie jest to coś, co cię po prostu interesuje, kręci, mówiąc wprost. No i wreszcie chodzi o to, aby taki trend był w stanie przynieść pewne korzyści, wiadomo, najlepiej wymierne, finansowe.

Na tym kończymy dzisiejszy odcinek. Zachęcam oczywiście do subskrybowania. U nas w Makimo też pewne zmiany, w związku z nagraniami tego podcastu dzieje się całkiem sporo, dlatego warto śledzić naszego Instagrama i Facebooka, bo sporo treści właśnie związanych z tymi zmianami będzie czy już nawet jest publikowanych, bo w momencie publikacji tego odcinka pewnie te różne fotki, foteczki, nagrania będą się pojawiać. Natomiast to jakby wszystko świadczy o tym, że ten podcast rozwija się i będzie się rozwijał, i zostanie z wami na dłuższy czas. Na dziś już dziękuję, kłaniam się i do usłyszenia za dwa tygodnie.