#53 – Jak prowadzić startup w 2024 – wywiad z Konradem Jarocińskim

.

💡
Spodobał Ci się ten odcinek? Zasubskrybuj mój podcast na swojej ulubionej platformie i podziel się nim ze znajomymi!

Transkrypcja odcinka

Cześć, nazywam się Krzysztof Rychlicki-Kicior i witam cię serdecznie w podcaście „Software z każdej strony”, w którym dowiesz się, jak łączą się ze sobą świat biznesu i IT.

Krzysztof Rychlicki Kicior: W tym odcinku, już po dużo krótszej przerwie, powracamy do wywiadów w formie wideo, „na żywo” można powiedzieć, bezpośrednio z gościem. A moim i waszym gościem jest Konrad Jarociński, który no w zasadzie, gdybym miał tak porządnie streścić jego historię, jego doświadczenia zawodowe, no to zajęłoby to całkiem sporo czasu. W porównaniu do mojej historii z Makimo, to Konrad pracował i w dużych organizacjach, takich jak Emirates i w organizacjach z Nowej Zelandii, ze Stanów Zjednoczonych, ale i także Booksy, czy Netguru są w jego karierze, w jego CV. A po wielu takich właśnie różnorodnych doświadczeniach Konrad trafił do świata Web 3.0. A finalnie i właśnie z tej racji dzisiaj się widzimy, Konrad rozpoczął prowadzenie własnego start-up’u i poniekąd to właśnie jest temat dzisiejszych rozmów. To znaczy będziemy rozmawiać o tym, jaka jest kondycja rynku start-up’owego, powiązanego też, nie da się ukryć, z software house’ami. Jak jest, jak było w ostatnich czasach i trochę też jak będzie. Konrad, miło mi powitać cię.

Konrad Jarociński: Dzięki za zaproszenie.

KRK: No i właśnie, chciałem w związku z tym od tego może wyjść, bo te doświadczenia bogate, różnorodne, a zdecydowałeś się pójść w start-up’y, w start-up. I czym się zajmuje twój start-up, i skąd pomysł na jego powstanie, jego działanie?

KJ: Jasne. DataGems zrodziło się w zeszłym roku. Jednak gdzieś ten pomysł siedział u mnie w głowie od wielu lat. Wcześniej tak, jak wspomniałeś, moja gdzieś kariera była dość burzliwa, jeżeli chodzi czy o geografię, czy o role. Jednak gdzieś tam bardzo często przewijały się dane, jako core mojej działalności i gdzieś te problemy z tym, jak ludzie z danych korzystają zawsze głęboko leżało mi na sercu. I czułem przez długie lata, że technologia jeszcze nie jest gotowa na to, żeby to zmienić drastycznie w ten sposób, gdzie by ta moja wizja gdzieś była spełniona. No jednak nie zaskoczę tutaj, że fakt, że AI zrobił na tyle dość duży krok, że można było zbudować software w inny sposób, podkusiło mnie, żeby spróbować się, że tak powiem, jako funder. I tak, zaczęliśmy DataGems w zeszłym roku. Po paru piwotach wylądowaliśmy gdzieś tam, bliziutko mojego serca i tego, gdzie chciałem iść, czyli rozwiązywanie problemów dla małych i średnich firm, jeżeli chodzi o sposób, w jaki oni konsumują te dane, i jak z nich korzystają. Dbamy o to, żeby firmy, które nie mają pieniędzy na duży zespół do obrabiania danych mogły w sposób prosty i przyjazny na tych danych pracować.

KRK: To bardzo słuszny cel, ponieważ nawet kiedy my rozwijamy jakiś software, no to często jest taka sytuacja, że jak trzeba coś wizualizować, to już nawet naszym ludziom nie chce się za bardzo pracować, robić po raz kolejny jakieś tam dashboardy, czy analityki, które są totalnie powtarzalne. I to jest jeden z tych komponentów, które warto w pewien sposób automatyzować, czy właśnie wdrażać na pewnych gotowych rozwiązaniach.

KJ: Dokładnie.

KRK: Bo potrzeby na to, żeby robić coś od zera, to są coraz, coraz rzadsze.  No właśnie, wspominałeś o AI, że AI miał pewien wpływ, to też mnie ciekawiło. Bo ten moment, ta pierwsza połowa 2023 roku, to już Chat GPT był, była cała rewolucja. Czyli to miało jakby wpływ.

KJ: Zdecydowanie, tak. Ja myślę że popchnęło nas to. Znaczy nie ukrywajmy, że bardzo wiele firm wtedy powstawało, bardzo „prosto” budowało się, prosto w cudzysłowie, budowało się [MVP czy BOC? 00:04:30], żeby pokazać, że coś jest nowego. Bo to były te czasy, gdzie pojawił się API od open AI i nagle wszyscy zaczęli budować to, co teraz inwestorzy nazywają GPT raper, czyli tak naprawdę jakiś interfejs, a pod spodem tą magią jest GPT. Więc my na początku też ruszyliśmy temat od tej podobnej strony, tak? Czyli użyliśmy tego open AI. Zaczęło się tak, bo tak, jak wspomniałeś, wylądowałem w pewnym momencie w Web 3. Zarządzałem firmą Codelabs, która zajmuje się inżynierią tokenów. I my pracowaliśmy na danych bardzo dużo. Więc siedzieliśmy któregoś dnia z jednym z naszych klientów i on potrzebował zrozumieć, dać interfejs innym pracownikom, żeby oni mogli z tych danych korzystać, bez używania analityka danych, tak? No nie byli na etapie, gdzie ten analityk danych by się zwracał, a mieli potrzebę pracy na danych. Więc to był właśnie moment, kiedy to był ten wielki boom, to była pierwsza połowa 2023 roku. Więc zaczęliśmy pracować wewnętrznie, jako że dane to było to, co robimy na co dzień. I zbudowaliśmy im prostego chatbota do Discorda, później też do Telegrama, który po prostu podłączał się do paru Exceli i oni mogli sobie z tymi Excelami porozmawiać. I to był ten moment, gdzie OK, stwierdziliśmy dobra, może to jest moment, kiedy ta technologia poszła na tyle do przodu, że można by troszeczkę ten cały obszar, że tak powiem, na nowo sobie zbudować, tak? Bo to nie był typowy sposób interfejsu z danymi. Jesteśmy przyzwyczajeni do dashboardów, raportów od wielu lat. Ja jako konsultant jeszcze widziałem jak ludzie no kiepsko sobie często radzą z korzystaniem z tych raportów, bo to nie jest na tyle elastyczne, że jak się zmieni, czy zapytanie, czy dane, to jest to jednak dość ciężkie dla osoby nietechnicznej, żeby nagle zbudować coś swojego. Tak więc to był taki pierwszy moment, że OK, dobra, może trzeba się znowu przyjrzeć. Ja wróciłem na przysłowiowe stare śmieci i stwierdziłem, że OK, zobaczmy, czy można tutaj zadziałać. No tak, ale od tamtego momentu jednak zmieniło się, no nie powiem, że wszystko, ale jak to w życiu start-up’ów, jesteśmy po pewnie jakichś tam dwóch większych piwotach już tak naprawdę. Zaczynaliśmy w Web 3, bo to byli nasi klienci. Potem doszliśmy do momentu, kiedy zauważyliśmy, że zaczyna to żreć, więc zrobimy spin off i to będzie osobna spółka, gdzie ja już przejdę na full time i poprowadzę tą spółkę. No i wtedy już zaczęliśmy troszeczkę inaczej na ten temat myśleć. Trochę skaczę, ale w międzyczasie zebraliśmy pierwsze finansowanie, udało się zebrać w zeszłym roku, w listopadzie. No nie był to prosty moment do zbierania, sporo start-up’ów popadało, bo myślało że OK, na tym hype’ie AI pojadą i pieniądze po prostu spłyną, bo inwestorzy inwestują w AI, wyciągają swoje książeczki czekowe i po prostu piszą czeki na lewo i prawo. No ale tak nie było, tak? Był moment, gdzie rzeczywiście pieniądze popłynęły do AI start-up’ów, ale to było bardzo często dla, nie wiem, czy dla repeat funderów, czy dla jakichś konkretnych właśnie zastosowań, które nie były wraperami GPT. Więc ten okres nas bardzo dużo nauczył. Też oczywiście z pokorą przyszły nowe pomysły. No też na pewno inwestorzy nam zaufali, wiedzieli, że ten piwot będzie, wszyscy wiedzieliśmy, że ten piwot nastąpi, bo byliśmy na takim etapie rynku, że ciężko było stwierdzić, że to rozwiązanie, które budowaliśmy w połowie zeszłego roku, to będzie to docelowe, tak? Możliwe, że to będzie jakaś część, jakaś funkcjonalność tego, co robimy, ale to nie będzie biznes sam w sobie, więc tak. Z tego spin off-u teraz już jesteśmy po prostu osobną spółką. Już mogę powiedzieć, że mamy pierwszego płacącego klienta B2B. Mamy też pipeline nowych klientów, więc myślę że ta droga była wyboista, nauka olbrzymia, no ale tak, jak mówię, wylądowaliśmy w miejscu, które jest mi bardzo bliskie, i gdzie czuję się jak ryba w wodzie. Więc myślę że to koniec końców historia zweryfikuje, ale cieszę się, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy.

KRK: No to gratulacje. Bo jak w sumie tak wstępnie rozmawialiśmy, żeby się spotkać, było to w sumie nie tak dawno, a jednak to było jeszcze troszkę ta sytuacja na wcześniejszym etapie, a teraz jest to już na takim dalszym etapie rozwoju. Fajnie, pierwszy płacący klient, to mam wrażenie, trochę się uśmiecham teraz, ale bez żadnej ironii, jedno z większych osiągnięć. Bo naprawdę znam wiele start-up’ów, nawet o całkiem sporych wycenach, ale przychód, ale klienci, no bez przesady, jakiś funding trzeba uzyskać.

KJ: Tak.

KRK: Co oczywiście też jest ważne, ale często niestety wielu funderów, zwłaszcza tych mniej doświadczonych o tym nie myśli.

KJ: Tak.

KRK: No właśnie, wspomniałeś nawet, co też stety, niestety odczuliśmy trochę pośrednio, jako software house, że ten zeszły rok był pod kątem fundingu dosyć trudny. Ale czy masz może jeszcze jakieś inne obserwacje właśnie, jeśli chodzi o wpływ nie tylko fundingu? Czy to co się wydarzyło w zeszłym roku głównie, trochę to się na początek tego roku mam wrażenie przeciąga, czy ten okres może mieć jakiś większy wpływ w ogóle na środowisko start-upowe tak, jak je na pewno widzisz, obserwujesz?

KJ: Tak. Myślę że to jest trudne, ale też ciekawy moment, bo zawsze takie ciężkie okresy, to są okazje też do szukania szans i gdzieś przemyślenia, czy można coś zrobić lepiej, czy jako firma usługowa, czy jako start-up. Oczywiście też znam sporo osób pracujących w branży usługowej. Wiem, jaki to miało wpływ na szczególnie zeszły rok, jeżeli chodzi o nie wiem, zaciskanie pasa, czy szukanie innych opcji na zdobywanie przychodów.   Ja to też widziałem, nie tylko po stronie fundera, podczas szukania inwestorów, nie tylko wśród znajomych, gdzie widziałem, że było zaciskanie pasa, tak? Wiele dobrych osób musiało znaleźć tą pracę, na szczęście rynek myślę że jest na tyle chłonny jeszcze, że te osoby szybko pracę znalazły. Myślę że ciekawym aspektem jest to, bo ja jestem gdzieś przyzwyczajony do tego, że mam kilka kapeluszy, które czasem zmieniam. Od zeszłego roku też inwestuję jako anioł, więc widzę tą drugą stronę, że tak powiem, medalu, czyli tego jak inwestorzy patrzą na funding start-up’ów, w jaką stronę to może iść. No zeszły rok rzeczywiście był ciężki. Widziałem sporo dobrych firm, które miały problem z zebraniem tak zwanego bride’a nawet, bo już wyceny na tyle spadły, że po prostu ratowały się bridge’m, zanim wezmą następną dużą rundę. I nawet z bridge’ami był problem, więc to pokazuje to, co ty mówisz. Ja widziałem to od tej strony, że gdzieś do tego mojego deal flow’u spadały spółki, które zebrały przyzwoitą rundę wcześniejszą, miały dobry zespół, ale gdzieś ta koniunktura troszeczkę ich docisnęła i musieli się ratować dodatkowym fundingiem. Bo po prostu nie robili na tyle przychodu, żeby sobie na to nie mogli pozwolić.

KRK: Uprzedziłeś mnie z jednym pytaniem, które też chciałem zadać właśnie. Bo myślę że to się zdarza, ale to nie jest aż tak powszechne. Ty jesteś właśnie z jednej strony oczywiście tutaj dzisiaj bardziej w kapeluszu fundera, ale jesteś też aniołem biznesu. I jak pomaga ci to w rozwoju własnego start-up’u? Jak bycie takim aniołem biznesu pomaga ci lepiej rozwijać swój produkt?

KJ: Powiem szczerze, że na początku nie myślałem o tym w tych kategoriach. Gdy zaczynałem inwestować traktowałem to jako inwestor, jako inne źródło, jako dywersyfikację i też jakieś tam spełnianie pasji. No bo pierwotnie inwestowałem głównie w rzeczy, które rozumiem, gdzie jakby jakiś funder do mnie przyszedł, żebym mógł im pomóc. Z czasem gdzieś tam zacząłem się bardziej dywersyfikować i też, żeby nie było, ja inwestuję w ramach syndykatu, więc to nie jest takie inwestowanie typowe, jak anioł, że nie wiem, mam portfel dość spory i piszę większe czeki, tylko że ich piszę mniej, jestem bardziej zaangażowany. Ja tych przysłowiowych czeków piszę więcej, ale mniejszych i inwestuję w ramach syndykatu, gdzie znam już leada syndykatu, oni przerabiają, robią główny due diligence. I ten due diligence, na mnie, który spada, to jest taki diligence, na który ja chcę sobie pozwolić, są ludzie, którzy nie robią w ogóle, nie sprawdzają spółek, w które inwestują, bo jest to na tyle proste już w dzisiejszych czasach, że gdzieś tam z niewielkim kapitałem można sobie tak strzelać, przysłowiową ruletkę zrobić z inwestowania w start-up’y. Ja nie neguję, że można tak robić. Ja gdzieś tam oczywiście z racji tego, że mam swój start-up, to jednak czasu na aktywne inwestowanie jest dużo mniej i wpisałem to, że tak powiem, że te miesiące, czy lata będą trochę mniej aktywne. Ale no ja patrzę na to z perspektywy takiej, że pomogło mi to pod wieloma względami. Po pierwsze, rozumiem lepiej środowisko inwestorów. Rozumiem nie tylko lepiej język, którym się oni posługują, ale też jakie są ich bolączki i jako funder jestem w stanie bardziej to zaadresować wybierając rundę dla swojego start-up’u. Myślę że od czasu poprzedniej rundy bardzo dużo się nauczyłem i gdzieś teraz szykując się do kolejnej, staram się gdzieś te taktyki, których się nauczyłem, czy podsłuchałem, czy dowiedziałem się na kawie od innych inwestorów, troszeczkę zaaplikować, żeby pomóc swojemu start-up’owi. Więc jest to bardzo otwierające oczy doświadczenie, bo ja mimo że kończyłem dość biznesowe jednak studia i znałem po części ten świat, bo i pracowałem dla banku i pracowałem dla instytucji finansowych, to jednak nie znałem tego od podszewki. Nie mówię, że teraz znam od podszewki, bo oczywiście to nie to, ale gdzieś sobie pomyślałem już w momencie, jak myślałem o start-up’ach, gdzieś zawsze staram się myśleć kilka kroków do przodu, nie dlatego że teraz się nudzę i nie mam co robić, tylko chcę, żeby po prostu ten jakiś mój przysłowiowy plan na siebie był spójny. I na tyle polubiłem ten świat, że powiedziałem sobie OK, jaki jest najlepszy sposób, żeby zrozumieć ten świat, jeżeli za kilka lat po exit’cie,  miejmy nadzieję, że tak będzie, co chciałbym ze sobą robić? To pomyślałem, że to jest miejsce, gdzie mógłbym się spełniać. Myślę że coraz więcej w Polsce się pojawia takich historii, że funderzy, pojawiają się większe, porządne exity, gdzie po prostu mamy funderów, którzy idą w stronę rynków kapitałowych. I to jest bardzo potrzebne uważam w Polsce. Z racji tego, że nie mieliśmy dużo dobrych excitów jeszcze na takiej skali, nie wiem, czy unicornów, oczywiście to jest olbrzymia skala, ale nawet w takiej większej skali, to teraz widać, jak się popatrzy po partnerach w funduszach w Polsce, to coraz więcej jest expanderów, i to z takim bardzo dobrym, solidnym, exitowym doświadczeniem. Więc myślę że to jest mega wartościowe doświadczenie, w ogóle interakcja z tymi ludźmi, uczenie się od nich i też myślę że staranie się w drugą stronę też pokazać ten kontekst fundera.

KRK: No tak, bo pojęcie „anioła biznesu” można rozumieć różnorako. Ja pamiętam to jeszcze z czasów dziesięć plus lat temu, gdzie to w ogóle pierwszy raz się z takim pojęciem można było zetknąć. Wtedy w ogóle nawet o start-up’ach się nie mówiło, jak już, to o młodych firmach. Natomiast pamiętam, że bywały takie sytuacje, w których na przykład do nas się zgłaszał klient, jacyś młodzi najczęściej ludzie z pomysłem, którzy niby mogli decydować o wszystkim, ale gdy przychodziło do budżetów, a czasem już nawet i płatności, mimo akceptacji wcześniejszej, to pojawiał się ten człowiek, jak w takim fotelu z oświetleniem kiepskim, że nie widać mu twarzy i tak, jestem magicznym inwestorem i ja decyduję tak naprawdę o wszystkim.

KJ: Tak.

KRK: Natomiast to się właśnie trochę normalizuje, te relacje wydaje mi się, przez to, że jest po prostu więcej osób, więcej też doświadczenia na rynku, to działa to lepiej. A powiedz jeszcze, bo właśnie anioł biznesu to kojarzy się ktoś, kto daje kasę, często z jakiegoś tam własnego majątku. Natomiast czy właśnie działając w takiej grupie, w takim syndykacie, jak powiedziałeś, to też właśnie poza kasą jest też jakiś wkład merytoryczny? Że na przykład opiekujesz się, jesteś takim mentorem w jakimś zakresie.

KJ: Ogólnie to zależy od syndykatu. Niektóre są bardziej aktywne, niektóre troszkę bardziej hands off i skupiają się na wkładzie kapitału. Ja jestem w jednym takim, który zawsze, przy każdej inwestycji otwiera dyskusję wewnątrz członków syndykatu, czy ktoś jest zainteresowany zostaniem też takim bardziej aktywnym advisorem. My mamy opcję dołączenia do spotkań kwartalnych, zwykle to są kwartalne. Więc my widzimy też, że tak powiem, kwartalnie funderów na spotkaniach, więc możemy czy po takim callu, czy nawet na bieżąco. Bardzo często takie syndykaty, w zależności od tego, jakiej platformy używają, jeden z moich syndykatów korzysta ze Slacka, więc jak tylko pojawia się nowa inwestycja, to ja ląduje po prostu na kanale z funderami, z resztą osób z syndykatu, które zainwestowały. I są osoby, które bardzo się angażują, bardzo też patrzą na ręce funderom, bardzo. Mimo że to jest w skali tego, co na przykład taki start-up mógł dostawać od dużego VC, no to z jednej strony to nie są duże pieniądze, ale czasami jestem naprawdę zaskoczony, jak duży plus może właśnie taka osoba w takim syndykacie dać. Ja też staram się pomagać. Zawsze mój start-up jest tu na pierwszym miejscu, nie będziemy tutaj się oszukiwać, że będzie inaczej.           Bo to jest gdzieś coś, na czym się skupiam, ale pomogłem w paru sytuacjach, nie wiem, zdobyć klienta, bo zrobiłem intro, czy doradzić po prostu, że nie wiem, czy w Booksy robiliśmy coś podobnego, czy mieliśmy podobne wyzwanie, tak? Nie wiem, czy w pracy konsultanta się z czymś podobnym spotykałem, no to staram się być otwarty. Z niektórymi start-up’ami mam kanał na WhatsApp’ie, mają mój numer prywatny, więc to zależy od start-up’u. Niektórzy bardziej aktywnie też tego szukają, ja jestem otwarty, tak? Nigdy nie jest tak, że ja kogoś ghost’uję za przeproszeniem, ja traktuję to jako inwestycję, nawet z perspektywy, nie wiem, kapitału nie tak duża dla nich. Staram się, żeby gdzieś ta moja wartość, bo to jest w moim interesie, zainwestowałem jednak w ich spółkę, w ich wizję, więc czemu nie pomóc, jeżeli to jest kwestia wysłania maila czasami, co robi wielką różnicę.

KRK: Tak, tak, no jakby nie patrzeć, jest to inwestycja. A to jest czasami jeden mail, jedno wręcz zdanie, jedna rada, co zrobić, w jakiej kolejności, do kogo uderzyć z jakimś pomysłem.

KJ: Dokładnie.

KRK: Coś, co może wydawać się oczywistym dla ciebie, dla innych inwestorów, no ktoś może o tym nie wiedzieć po prostu.

KJ: Dokładnie.

KRK: Nawet jeżeli rozwija świetny produkt i jest zdolny, pracowity, i tak dalej. No nie wszyscy wszystko wiedzą, wbrew pozorom w dobie Internetu.

KJ: Dokładnie.

KRK: Tak powoli zmierzając, może nie tyle do końca, bo rozmawialiśmy trochę o przeszłości, trochę jakby o obecnej sytuacji, ale właśnie patrząc na perspektywy, czy to pod kątem właśnie tych obszarów, w których się poruszałeś ostatnio, czy też właśnie świata start-up’owego. No przyjmuję chyba, że skoro jakby ten start-up kręci się, rozwija, to siłą rzeczy też jest to temat, w który włożyłeś serce, więc widzisz dobre perspektywy. Ale na pewno widzisz też jakieś wyzwania, które czy stoją przed wami, ale też szerzej, właśnie przed środowiskiem start-up’owym. Jak sądzisz, co reszta tego roku, czy w ogóle najbliższe lata, co może być takim kluczowym wyzwaniem? Czy to jest dalej kwestia fundingu, czy może jakieś inne problemy związane chociażby z AI?

KJ: No to jest bardzo dobre pytanie. Ja patrzę na to z tej perspektywy, jeżeli chodzi o rynki kapitałowe, to myślę że pierwsze sygnały, które widzę już teraz, szczególnie w tych wczesnych etapach inwestowania, że wartość inwestycji, jeżeli chodzi o fundusze powoli wraca do poziomu sprzed tego szalonego 2022 roku, gdzie było to wystrzelone. I myślę że na razie do tego nie wrócimy, ale może z końca 2021, czyli na tym poziomie pre-seed i seed ilość pieniędzy, które jesteśmy w stanie jako funderzy zebrać powoli wraca do normy, wyceny są niższe, z tym się trzeba liczyć, że dillution będzie większe, jeżeli chcemy dalej zebrać taką dość… Widzę już rundy pre-seed wśród znajomych powyżej miliona dolarów, więc to już jest myślę że oznaka, że w niektórych sektorach, szczególnie gdzie AI jest funkcjonalnością, może nie jest corem, że tutaj się zaczyna ruszać. Tylko proszę nie mówić, że powiedziałem, że to jest „not a financial advise”. Czuję że jest troszeczkę lepiej, jeżeli chodzi o funding. Oczywiście życie zweryfikuje, jak będzie z moją rundą też, bo to nie ma, że tak powiem, tutaj ciężko stwierdzić, że to już jest trend. Widać pojedyncze oznaki, że jest lepiej, jeżeli chodzi o zbieranie funduszy. Myślę że przyjdzie czas też konsolidacji w niektórych obszarach. Myślę że saturacja start-up’ów w niektórych obszarach powiązanych z AI jest na tyle duża, że albo część z tych start-up’ów jednak rzeczywiście skończy działalność, albo po prostu będzie się musiało z kimś połączyć i rozwiązać jakiś większy problem. Myślę że na to możemy też po części liczyć. Na razie ten rynek M&A’ów też nieśmiało rusza do przodu, więc myślę że ten rok jeszcze będzie, i jeżeli chodzi o zbieranie finansów, i jeżeli chodzi o M&A będzie jeszcze dość trudny. Czy to już od przyszłego roku będzie lepiej, no myślę że tutaj dużo zależy jednak od makro, jaka będzie sytuacja w Stanach. Wiemy, że z perspektywy, czy polskich software house’ów, czy w ogóle nawet produktów budowanych w Polsce, bardzo często, szczególnie tych B2B to jesteśmy tutaj bardzo uzależnieni od koniunktury w Stanach. Więc myślę że przyszły rok dla mnie jest dalej znakiem zapytania. Oczywiście mamy wybory, mamy masę innych rzeczy, które się dzieją na świecie, które mają wpływ na tą gospodarkę. Więc myślę że tu nie ma silver bullets, tak? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ja się przynajmniej nie podejmuję powiedzieć, kiedy będzie na tyle lepiej, że nie wiem, firmy usługowe będą miały więcej klientów ze Stanów. Wiemy, że jak zawsze będzie troszeczkę lag, i że poczujemy w Europie to troszeczkę później, niż Stany. Jak będziemy czuć, że Stany się bardziej budzą, niektórzy mówią, że już się Stany powoli budzą, że już niektóre firmy usługowe mówią, że za parę miesięcy powinno być lepiej, ale nie jest to dla mnie jeszcze na tyle jasne, żeby powiedzieć: „tak, myślę że start-up’y będą miały więcej pieniędzy i będą przychodziły po DW w przysłowiowych”, no bo to jest kolejny etap, że tak powiem, cyklu, że jeżeli wróci finansowanie, to wróci potrzeba DW-ów, czyli firm usługowych. I też dotknąłeś tematu myślę że bardzo istotnego w tym wszystkim, czyli AI, i jak on wpłynie na to, ile tak naprawdę takich usług będą start-up’y potrzebowały. Bo nie mówimy tutaj oczywiście o zastąpieniu, ja przynajmniej nie wyznaję tego, że w najbliższym czasie to jest zastąpienie, tylko raczej jak start-up’y będą używały AI do tego, żeby tymi samymi funduszami robić więcej. Bo słyszę to wśród inwestorów bardzo często, że oni są bardzo podekscytowani tym, że właśnie się pojawił AI, bo oni teraz będą mogli pisać teoretycznie mniejsze czeki, albo więcej mniejszych czeków i sobie gdzieś te debety porozkładać pomiędzy różnymi segmentami. A ich portfolio firmy będą w stanie za te mniejsze pieniądze zrobić tyle, co kiedyś za większe rundy, bo jest AI, bo są narzędzia i część rzeczy będzie można rzeczywiście automatyzować. To jest trend, przynajmniej takie myślenie widzę wśród inwestorów. Na ile on się spełni, na ile on będzie trwały, no to myślę że to jest bardzo ciężkie pytanie.

KRK: Z tym muszę się zgodzić, ponieważ to, w czym ci wszyscy asystenci, tacy jak Devin chociażby, tak? Modny temat, chociaż już chyba prawie miesiąc minął, więc już uważam, że to staroć.

KJ: Tak.

KRK: Ale też różne środowiska no-code’owe, o których też tutaj zresztą czasem wspominam, faktycznie mogą ułatwić tworzenie jakichś proof of concept MVP i faktycznie na takim wstępnym etapie takie myślenie może być pozbawione sensu.

KJ: Jasne.

KRK: Bo tak naprawdę na wstępnych etapach trzeba zrobić jakieś podstawowe feature’y. One często nie są technicznie trudne do zrobienia, nie muszą też być w pełni zabezpieczone, czy skalować się. Często też problem, który rozwiązujesz takim proof of concept nie musi być jakoś bardzo wysublimowany i tak jest łatwiej. Ale ile razy sobie myślę, jak wygląda często nasza robota w kontekście pracy z ludźmi, na miejscu AI po prostu wymazałbym się z pamięci, bo trzeba radzić sobie z ludźmi, komunikować się.

KJ:Tak.

KRK: I myślę że to jest to, czym AI jeszcze długo nas nie zastąpi. To tak i w kontekście start-up’ów i w kontekście swojej branży. I tak właśnie już na zakończenie, można powiedzieć, bo ten pierwszy okres burzy i naporu się, może nie tyle zakończył, co przetoczył. Może będzie lepiej, może będzie podobnie, zobaczymy. Natomiast dobre pomysły dalej będą powstawać w głowach różnych ludzi.

KJ: Tak.

KRK: Mniej i bardziej doświadczonych. Jakie miałbyś rady dla tych osób, które zaczynają, które chcą dopiero wystartować, czy wręcz przygotować POC, czy zebrać pierwszą rundę, są na tych wstępnych etapach? Jakie miałbyś rady, jak zacząć, jak się odnaleźć w tych trochę innych warunkach, niż kiedyś?

KJ: Ja myślę że taką niedocenianą radą w takiej sytuacji jest to, żeby postarać się zbudować coś bez finansowania. I mówię to jako anioł i mówię to jako funder, że był trend właśnie w ostatnich latach, że takim default’em dla funderów było OK, dobra, mam pomysł, czuję że to zażre i idę po finansowanie. No niektórzy zaczynali od aniołów biznesu, tylko od takich większych ticketów i budowali coś. I wychodziło, albo nie wychodziło, byłeś w stanie zpiwotować, albo nie byłeś w stanie. Myślę że jeżeli jest szansa, szczególnie na początku bootrstrap’ować tyle, ile jesteśmy w stanie, to jest to niebywała wartość. W naszej sytuacji było to skomplikowane, bo myśmy wyszli jednak od venture studio, moja poprzednia spółka miało model biznesowy venture studio, więc my de facto wpadamy od razu momentalnie w ten, że tak powiem, tą road mapę VC, bo teraz już trzeba zbierać, przysłowiowo. Oczywiście, że możemy zbierać mniej, dbać o to, żeby mieć płacących klientów, ale myślę że dalej widzę funderów, z którymi się spotykam przy różnych okazjach, którzy zapominają o tym, żeby… Może nie tyle zapominają, ale myślą że OK, dobra, już coś mam, to ja pójdę zbierać teraz. Poczekajcie, jeżeli możecie, poczekajcie. Ja rozumiem, że to jest prosto mówić. Ja nie mówię że każdy tak, jak Stefan Batory z Booksy, żebyśmy nie jedli wszyscy ziemniaków, bo trzeba zaciskać pasa i ten start-up robić i bootrstrap’ować i jakoś żeby przeżyć. Ale myślę że tutaj gdzieś tak zdroworozsądkowo podejść do tematu, że jeżeli jest okazja jeszcze poczekać z finansowaniem i bootrstrap’ować, to można popatrzeć po ostatnich latach ile fajnych exitów w Polsce było ludzi, którzy stworzyli coś, nie tylko w sferze produktów, ale też w sferze usługowej, którzy nie brali finansowania, gdzie był moment, gdzie OK, mogliśmy wziąć to finansowanie, ale pociągnęli dalej. Później te przychody poszły bardzo do góry, bo to były dobre czasy dla firm usługowych, czy właśnie dobra koniunktura i wyszli super na tych exitach i zbudowali super wartość. Więc myślę że to jest taka niedoceniana rada, żeby poczekać z finansowaniem, jeżeli można. I może to zabrzmieć znowu prosto, ale myślę że ja to powtarzam jak mantrę, bo mi nikt tego nie powtarzał jak mantry i może gdybym to wiedział od samego początku, to po prostu nie przeceniać tego czasu spędzonego z klientami. W sensie, że to wiadomo, że teraz żyjemy w czasach, czy jak uczyłem na polibudzie łódzkiej, to zawsze mówiłem, zanim coś zbudujesz, rozmawiaj z klientami i powtarzałem to jak mantrę. Nie wiedziałem tego kilka lat temu, wiem to teraz. Ale nie mówię już tak ekstremalnie, że jedyne co robisz jako funder, to rozmawiasz z klientami, ale sposób połączenia tej wiedzy, którą wyciągniesz od swoich potencjalnych leadów z tym, co już wiesz, no jest kluczowy. To co się teraz szumnie nazywa product-led growth, czy prace z pilotami, czy budowania tych wiralności, feedback loop’ów. To są rzeczy, które moim zdaniem są must have, jeżeli chodzi o znajomość przy budowaniu start-up’ów w dzisiejszych czasach. I tak, myślę że trzecią rzeczą, coraz częściej się o tym mówi, ja się bardzo cieszę z tego, że wspominamy, że coraz głośniej o tym mówimy, że to nie jest „zabawa” dla wszystkich. To przez wiele lat, szczególnie w Polsce było, czy nawet w Stanach tak samo, w tych wszystkich filmach, że start-up’owcy to najlepiej jeżdżą Lambo i w ogóle, piją tylko drinki z parasolki i pływają jachtami. Ale nie ukrywajmy, że zanim ktoś się zdecyduje na zostanie funderem, to ja w zależności od tego, na jakim etapie życia jesteś, ja pewnie trochę żałuję, że może nie liznąłem start-up’ów też wcześniej tak bardziej, hands on, że jak byłem na innym etapie życia, to może nie zostałem funderem wtedy. Ale myślę że tak koniec końców nauczyłem się bardzo dużo wartościowych rzeczy, które teraz mi się przydają, więc to jest tak OK. No może tak, może nie. Ale do czego zmierzam? Że coraz częściej mówi się o tym, że jak wielkim wyzwaniem dla życia, dla organizmu, dla zdrowia jest bycie funderem. I nie przeceniajmy tego, jeżeli chodzi o wpływ na nasze życie. Bo oczywiście inaczej znosi to funder w wieku lat trzydziestu kilku, a inaczej lat dwudziestu paru. I oczywiście inną wartość i doświadczenie wnosi funder w wieku lat trzydziestu kilku. Oczywiście to tak upraszczam. Bo poznałem super funderów w wieku lat dwudziestu kilku, którzy mieli niesamowite pomysły, niesamowitą wiedzę. Ale ja się cieszę, że ta dyskusja powstaje i w Polsce teraz otwarcie o tym mówimy, że to jest o ile, tak jak ja trafiłem na problem do rozwiązania, który mnie fascynuje i tak, jak się zawsze mówi, że jak znajdziesz problem, który jest ci bliski, to nie będziesz czuł, że pracujesz. Ale jest to pułapka, tak? Nie ukrywajmy, że to jest super do pewnego momentu, ale dbajmy o siebie.

KRK: No ja mogę spojrzeć z tej drugiej perspektywy, bo chociaż software house to nie jest taki stricte start-up, to jak zaczynaliśmy z chłopakami, byliśmy jeszcze na studiach, to wydaje się właśnie ta druga perspektywa, ale z kolei rozpoczęcie typowo w biznesie B2B, opartym też w dużej mierze na zaufaniu, bo to że trzeba wydać kasę na oprogramowanie, to jedno, ale żeby to jeszcze było programowanie, które nie zepsuje nam życia, działania firmy, to co innego. Myśmy bardzo w bólach rozwijali firmę i ja patrzę na znajomych, którzy teraz są na giełdzie i oni zaczynali właśnie w późniejszym etapie prowadzić firmy, rozwijali start-up’y, które miały po kilkaset osób, de facto w takim tempie. Więc to jakby nie ma prostej odpowiedzi.

KJ: Tak.

KRK: I rozpoczęcie późniejsze może mieć swoje wady i rozpoczęcie wcześniejsze, więc najlepiej siedzieć na etacie. Nie no, to też ma swoje wady.

KJ: No tak.

KRK: Konrad, bardzo dziękuję ci za wizytę. Bardzo fajnie było porozmawiać. My tak naprawdę już mieliśmy okazję rozmawiać, można powiedzieć, mniej formalnie, w mniej ustrukturyzowany może sposób. Natomiast fajnie było też pogadać, właśnie zarejestrować dla potomnych i mam nadzieję, że tutaj nasza dyskusja przyda się widzom, słuchaczom. Także wielkie dzięki za przyjęcie tutaj zaproszenia.

KJ: Dzięki za rozmowę.

KRK: No i cóż, pozostaje mi podziękować także za wysłuchanie tej rozmowy. Kłaniamy się nisko i do usłyszenia, do zobaczenia.

KONIEC